W końcu nadszedł wieczór, byłem trochę zmęczony po treningu, ale na szczęście godzunka snu mi jakoś pomogła.
- Tylko nigdzie nie wychodź gdy mnie nie będzie. - powiedziałem szykując się
- Tak, wiem. - odparła Spittfire - I nie martw się nie zapomnę posprzątać w swoim pokoju. - dodała od razu
- No dobrze to widzimy się później, pa. - powiedziałem i wyszedłem z domu
Poleciałem do Red, a ta już czekała na mnie w oknie. Anais nie było akurat w pokoju. Wszedłem do środka.
- Hej. - uśmiechnąłem się - Więc rozumiem, że już nie masz całkiem szlabanu?
- Tak. - odwzajemniła mój uśmiech
- To co powiesz na to aby przejść się gdzieś? - zaproponowałem
- Jasne, chodźmy.
Poszliśmy do parku. Niebo już było ciemne i zasnęły się pojawiać gwiazdy. Położyliśmy się wygodnie na miękkiej trawie.
- Obiecałeś mi wczoraj niespodzianke. - przypomniała mi
- Tak, dkatego po to dzisiaj do ciebie przyszedłem. No więc znowu nam brakuje jednej osoby w zespole. Tym razem to będzie tylko w trójce czyli ja, Spittfire i ostatniej nie mamy. Rozumiesz chyba.
Red?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz